Sieci Biedronka oraz Netto wprowadziły w swoich warszawskich oddziałach dodatkowe premie za brak zwolnień lekarskich. Od niedawna pracownicy, którzy w ciągu miesiąca nie przedkładali zwolnień lekarskich za tzw. nieplanowane absencje, mogą liczyć na kilkaset złotych premii. Jakiej wysokości są to kwoty? Jak odnoszą się do pomysłu właściciele sieci Biedronka i Netto, w których ten pomysł wdrożono?

Ile zarobisz na końskim zdrowiu

Sieć Biedronka w ramach testu wdrożyła premie w wysokości 600 złotych brutto za brak nieplanowanych absencji. Kwota ta obowiązuje wyłącznie w Warszawie. W innych regionach wynosi ona 350 złotych brutto. Sklepy Netto wprowadziły tę premię w niektórych regionach, wynosi ona od 250 do 400 złotych brutto. Takie pieniądze może otrzymać każdy pracownik zatrudniony na pełen etat, który w danym miesiącu nie wykorzystywał: zwolnień lekarskich, bezpłatnych urlopów, nie miał też odnotowanych nieusprawiedliwionych spóźnień. Taka premia nie ma charakteru nagrody. Ma być raczej motywacją do tego, by dbać o frekwencję w pracy, nie spóźniać się lub nie przedkładać fałszywych zwolnień lekarskich. Pomysł wydaje się być nieco kontrowersyjny – spotyka się zarówno z gorącą aprobatą, jak i z krytyką.

Motywacja godna pochwały

Nie jest tajemnicą, że pracownicy pełnoetatowi często wykorzystują swoją stabilną pozycję w firmie, by uszczknąć coś dla siebie. Zdarza się, że pracownicy – nie tylko zatrudnieni w marketach – wykorzystują przysługujące im zwolnienia lekarskie nawet w przypadku błahych dolegliwości. Wszystko po to, aby przez kilka dni odpocząć w domu, a i tak dostawać za to pieniądze. Premiowanie braku absencji może więc odnieść motywacyjny sukces. Ci, którzy dotąd lubili od czasu do czasu symulować chorobę, by tylko nie chodzić do pracy, mogą zaprzestać tego procederu, gdyż będzie im się to bardziej opłacało. Warto wspomnieć, że dotyczy to również absencji z powodu bezpłatnych urlopów. Pracownikowi dużo bardziej będzie się opłacało przyjść do pracy, niż brać bezpłatny urlop na przykład na załatwianie swoich spraw. Pomysłodawcom tego premiowania przyświecał jeden cel – zmniejszenie braków kadrowych, które zawsze generują problemy. Zakładają oni, że ci, którzy naprawdę źle się czują lub rzeczywiście nie mają wyjścia i musza wziąć bezpłatny urlop, wezmą wolne nawet jeśli ma to oznaczać brak premii.

Pracuj, choćby nie wiem co!

Niestety, tego rodzaju premie pochwalające końskie zdrowie i przestrzeganie frekwencji mogą prowadzić do solidnych nadużyć. Pracownik, który dawniej z lekką gorączką zostałby w domu, może zmusić się do zażycia większej ilości leków przeciwgorączkowych, zaopatrzyć się w zapas chusteczek higienicznych i przyjść do pracy. Tym samym zwiększa ryzyko rozprzestrzeniania się chorób zakaźnych – na innych pracowników oraz klientów sieci. Czy te obawy są słuszne? Poniekąd tak, bo chory pracownik to mało wydajny i zarażający pracownik. Jednak z biologicznego punktu widzenia rozprzestrzenianie zarazków rozpoczyna się nawet na kilka dni przed wystąpieniem pierwszych objawów. Zatem chory pracownik może być tam samym źródłem zagrożenia, co pracownik potencjalnie (jeszcze) zdrowy.

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Please enter your comment!
Please enter your name here